Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 089.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wracam z przechadzki, odrzekłem sucho, przerywając mu niewczesne domysły.
— Rozumiem, rozumiem, odparł niezrażony, dając mi grzecznie do poznania, że mi nic a nic nie wierzy. Ale zmiłuj się pan, nie mów nikomu żeś mnie spotkał na téj ulicy; to mogłoby miéć zgubne następstwa, nie dla mnie, bo rozumiész pan że się nie lękam, ale...
— Bądź spokojny. Nie wątpię wcale że wracasz z jakiegoś rendez-vous i że ona jest conajmniéj księżniczką.
— Kto się mógł spodziéwać, mówił Oleś, biorąc słowa moje za dobrą monetę, spotkać znajomego w tym zaklętym końcu Warszawy?
W duchu powtórzyłem sobie toż samo, ale nie odpowiedziałem mu. To widocznie niecierpliwiło młodego malarza, który, pomiędzy innemi przyjemnemi nawyknieniami, posiadał i to, że nie mógł nigdy milczéć dwóch minut z rzędu.
— Wiész pan co, mówił znowu, ten zaklęty kąt gotów wejść w modę i stać się ulubioném siedliskiem eleganckiego świata. Wszak mieszka tu gdzieś Nasielska. Chciałem nawet być u niéj, ale jestem tak zajęty — teraz szczególniéj — iż nie wiem czy potrafię znaléźć chwilkę czasu.
Czułem żem zbladł, słysząc jéj nazwisko wymówione tak poufale przez tego młodego trzpiota; lecz