Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 057.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jéj osiadł znowu ten zagadkowy spokój, ten grzeczny wyraz zrezygnowanego znudzenia, z jakim zwykle ludzie dobrze wychowani znoszą uświęcone oklepanki świata, dopełniając tak zwanych obowiązków towarzyskich.
Pomimo to jam był zakłopotany; przystąpić chciałem do téj rozumnéj, pełnéj szlachetnéj swobody kobiéty, którą widziałem przed chwilą bawiącą się i rozmawiającą z dziećmi, a nie do téj istoty chłodnéj, obojętnéj, przedstawiającéj mi się w jéj miejscu. Daremnie przywoływałem na pomoc przeszło półwiekowe doświadczenie: nie mogłem trafić z nią na ton właściwy.
Bo i jakiémże prawem przełamać chciałem owo lodowe koło, którém ona widać odgraniczała się od ludzi, zraniona lub odepchnięta przez nich? Postępek mój był niedyskretnym; czémże okupić mogłem za niego przebaczenie? czém mogłem go usprawiedliwić? Czy posiadałem jakibądź nadzwyczajny przymiot umysłu, którymbym mógł ją olśnić i w zamian zyskać jéj zajęcie? Byłem bardzo zwyczajną indywidualnością, a jeśli nazwisko moje, znane w artystycznych kołach, i nazwa uczciwego człowieka, któréj mi nikt nie zaprzeczał, nie zdobyły mi jéj zaufania, na cóż rachować mogłem? Czyż byłem w wieku w którym przebaczyć można szczérze popełniony wybryk serca? czyż mogłem jéj dać po-