Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 043.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kiera, któréj mi się serdecznie robić nie chciało, i dopiéro dokonawszy tego wszystkiego bez niczyjéj pomocy, zamknąłem pracownię i powróciłem do siebie, wybiérając, jak zwykle, najdłuższą drogę.
W kilka dni późniéj udałem się znowu na Kruczą ulicę, ale nie zastałem w domu pani Nasielskiéj. W tydzień ponowiłem swoję wizytę, i znowu bezskutecznie. Zacząłem przypuszczać, że mnie przyjąć nie chciano; zwykłą téż koleją rzeczy, te wszystkie wrażenia zaciérały się zwolna w mojéj pamięci. Nie odsłaniałem wcale płótna, które narzuciłem na swoję mimowolnąrobotę, i zaczęty biust pani Nasielskiéj spoczywał w pracowni, jak jéj wspomnienie w myśli mojéj, przysłonione tylko, ale nie zatarte.
Przez cały ten czas nie spotkałem ani razu Olesia, nie byłem u Narcyza, nie usłyszałem wymówionego jéj nazwiska; może nawet byłbym zapomniał o jéj istnieniu, gdyby listy Stanisława, porzucone na biurku, nie wpadały mi w oko i od czasu do czasu nie budziły jakiegoś drażniącego uczucia.
Cisza ta jednak była zwodniczą, jak gdyby w tajemniczéj księdze przeznaczeń stało napisane, że ta kobiéta wmieszaną będzie w życie moje.
Dnia jednego obudziłem się raniéj niż zwykle. Dzień był prześliczny, słońce już wynurzało się