Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 470.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stanisław pierwszy powrócił do domu, służąca powtórzyła mu zapytanie ojca, względem niego uczynione. Fakt ten acz drobny, był niezwykłym; od bardzo dawna Herkner przestał o co bądź pytać syna, zostawiając mu zupełną swobodę działania. Stanisław zdziwiony wszedł do pokoju ojca, nic nie poruszyło się za jego zbliżeniem, tylko zdawało mu się że niewidzialne usta wyszeptały jego imię, ale wśród ciemności nie dostrzegł nikogo. Chciał wyjść po światło, i znowu usłyszał po raz drugi, imię swoje wymówione tak cicho, jak gdyby fale powietrzne drżały same przez się i składały się w znajome dźwięki. Przejęła go trwoga jakaś niewytłómaczona, niewyraźna; wybiegł z pokoju i powrócił z zapaloną świecą.
Urban Herkner leżał na sofie wyprężony konwulsyjnie, twarz miał trupio bladą, źrenice w słup postawione zachodziły bielmem.
— Ojcze, ojcze! — zawołał przerażony, nachylając się nad nim i chwytając w swoje jego dłonie.
Dłonie te były zimne i sztywne.
— Doktora! pomocy! — wołał syn.