Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 451.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ojciec jego przyjechał.
— Więc pani wiesz o tem — zawołał Leonard — teraz rozumiem wszystko.
Nie zadała sobie pracy tłómaczyć mu zaszłych wypadków, ani objaśnić o czem była uwiadomioną.
— Czy nie sądzisz pan — wyrzekła — że stan jego obecny najprędzej może zmiękczyć ojca, zwłaszcza....
— Zwłaszcza — powtórzył Horyłło uderzony tą genialną myślą.
— Zwłaszcza gdyby mnie tu nie było. Stary mnie nie cierpiał i stawiał synowi rozstanie ze mną, jako jedyny warunek przebaczenia.
— Pani byłabyś zbawczym aniołem Józefa — zawołał z zapałem.
Nieokreślony uśmiech zarysował się na ustach Teodory.
— Ha! — wyrzekła powoli — zamierzam być tym aniołem.
— Czy doprawdy?
Nie umiał ukryć swojej radości, bo krzywy interes Józefa z Walnerową, którego był głównym czynnikiem, budził w nim pewne obawy, a te obecnie usuwały się same.