Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 424.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ty mną pogardzasz? — szepnął.
Konrad milczał przez chwilę, bo nie mógł zaprzeczyć.
— A jednak — zawołał Józef — żebyś ty mógł zrozumieć co ja cierpię, co wycierpiałem dotąd....
W tej chwili pryskała maska sztucznego szczęścia, jaką gwałtem nakładał na twarz, w tych słowach wyrywał się okrzyk uciśnionego ducha, odrzucający krępujące go więzy.
— Atmosfera wśród której żyję dusi mnie, lękam się wszystkiego co mnie otacza, lękam się samego siebie, wzrok mój unika twarzy ludzkich, oh! ja byłem na co innego stworzony, nie jestem w stanie znieść tej ciągłej strasznej niepewności, czuję że mnie to wszystko zabija, powinieneś mieć przynajmniej litość nademną.
— I ty to mogłeś nazywać szczęściem — przerwał Konrad.
— W tym piekle Teodora tylko jest szczęściem mojem, kiedy patrzę na nią zapominam o świecie całym, kiedy....
— Pamiętaj — przerwał prawnik — że ona cię w to piekło wciągnęła, mów co chcesz ojciec twój ma słuszność, bez niej ty byłbyś innym, ty byłbyś szczęśliwym.