Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 414.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A tak — odparł — jesteś adwokatem, słyszałem o tem. Wypij z nami herbatę, przedstawię cię Teodorze, a potem powiesz mi o co chodzi.
— O rzecz bardzo ważną — pochwycił Konrad, chcąc się wymówić od zaproszenia Józefa.
Ale zanim zdołał powiedzieć więcej, usunęła się portyera od przyległego pokoju i ukazała się Teodora. Ta kobieta która wymaganiami swojemi doprowadziła męża do moralnego upadku, i postawiła nad brzegiem przepaści, wyglądała tak spokojnie i niewinnie, jak gdyby życie ich obojga płynęło jednostajnym potokiem, wśród samych kwiatów.
Ranne ubranie jej złożone z misternych haftów, koronek i batystów obwiewało ją, niby mgłą przezroczystą, co kryła i ukazywała na przemian prześliczne kształty toczonej kibici. Czarna koronka zarzucona na zwoje ognistych włosów, gasiła ich kolor zbyt wyraźny przy dziennem świetle, i podnosiła przezroczystość płci, złożonej prawdziwie według wyrażenia poetów z róż i lilii. Zresztą na ustach jej tkwił uśmiech zadowolenia, bezmyślny uśmiech, jaki spotyka się u tych tylko, co nie pojmują burz życia, lub u tych którzy odrzucili tę świadomość, i postawiwszy sobie