Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 413.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zeszli razem ze wschodów i rozdzielili się na rogu ulicy, ona wróciła do swojej kamieniczki na Starem Mieście, on poszedł prosto do Sumskiego.
Dzień nie zaczął się jeszcze dla młodej pary w Angielskim hotelu, Konrad omylił się co do godziny, raz i drugi musiał powracać, zanim wpuszczonym został, do eleganckiego apartamentu zajmowanego przez swego szkolnego kolegę.
Na stole stała przygotowana herbata, Józef w rannem ubraniu, wyraźnie oczekiwał na żonę, nie gotową jeszcze, bo w drugim pokoju słychać było szelest poruszanych sukien, a on oglądał się niecierpliwie za każdem ich zbliżeniem, jak gdyby ciążyły mu minuty spędzone bez Teodory.
Niespodziana wizyta Konrada, nie zrobiła na nim wrażenia, poznał go natychmiast i powitał z dawną serdecznością, nie pytając wcale o powód odwiedzin.
— Od czasu jak się ożenił i prowadził świetne życie w Warszawie, przyzwyczaił się widzieć ludzi garnących się do siebie. Nie był dość fizyonomistą, by wyróżnić od nich Konrada.
— Józefie — wyrzekł Konrad — przyszedłem do ciebie z interesem ważnym.
Czoło Józefa spochmurniało nagle.