Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 344.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ton i wyraz twarzy kapitalisty były złowrogie, a wyraz ja podkreślony niejako świadczył, iż Horyłło jeszcze nie wiedział wszystkiego.
— Więc cóż? — zapytał z tajoną trwogą.
— Miejsce to — odparł Herkner, oglądając się niespokojnie — jest źle obrane do podobnej rozmowy, ale skończę w dwóch słowach — Dalecki ma w ręku zeznanie pokojówki Rozalii, i....
— I cóż wiecej? — szepnął opiekun pod którym nogi zadrżały.
— I jakiś testament nieboszczyka Skalskiego.
— To być nie może, testament ten jest u mnie.
Herkner spojrzał z nieopisanym wyrazem przerażenia i nienawiści, na wspólnika, który mu tak haniebnie się przeniewierzył.
— Więc testament ten istniał na prawdę — wyrzekł przez zaciśnięte zęby — i pan o nim wiedziałeś?
Horyłło spostrzegł teraz dopiero, iż powiedział za wiele, przygryzł sobie wargi do krwi, ale już było po niewczasie.
— Testament ten nic nie dowodzi.
Próbował się usprawiedliwić.
— Skalski pisząc go, mógł już mieć początki choroby, która go zabrała.