Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 297.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tak zastał go Stanisław, i zdziwiony tym niezwykłym stanem ojca, zestawił go szybko z odwiedzinami jakie odebrał. Zestawienie to powiększyło trawiący go niepokój; bądź jak bądź postanowił zrzucić raz z serca ciężar niepewności, i zbliżył się do Herknera.
— Ojcze — zapytał — miałeś gościa?
— Gościa — powtórzył kapitalista — jak gdyby zbudzony ze snu przykrego do przykrzejszej rzeczywistości — o kim chcesz mówić?
— O Konradzie Daleckim.
Oczy Herknera zamigotały, zerwał się z miejsca gwałtownie.
— Czy znasz go? — zapytał.
— To mój jedyny przyjaciel.
— Przyjaciel? — zapytał podejrzliwie ojciec — jakim sposobem ja nie wiedziałem o tem.
— Był jeszcze nauczycielem moim na pensyi — odparł zdziwiony Stanisław, szorstką drażliwością z jaką słowa jego przyjęte były.
— Mój ojcze — dodał błagalnie — czego on chciał tutaj?
Ale pytanie to rozbrzmiało złowrogo w uszach Herknera, spojrzał na syna z przerażeniem i gniewem.