Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 234.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— No — wyrzekł Leonard — jeżeli o to tylko idzie, będę się starał ułagodzić twoją żonę.
— Wszak zamówiła cię do robienia sprawunków, zmiłuj się użyj swojego wpływu.
— Bądź spokojny, zrobię co się da, byle tylko wystarczyło ci na sprawunki.
Józef wydobył pulares, i przeliczył ile mu pozostało, było tam tylko parę sturublowych biletów, patrzył na nie osłupiałemi oczyma; ta summa miała dla niego straszną wartość, reprezentowała szczęście i spokój domowy, zadowolenie a może i miłość Teodory.
— Oto wszystko co posiadam — wyrzekł głucho.
— Zdaje się iż powinno wystarczyć twojej żonie, aż do uskutecznienia pożyczki, za parę dni będziesz ją miał zaręczam.
Ale Józef opuścił głowę na piersi przygnieciony niewidzialnym ciężarem; szczęście jego zaczynało przybierać jakieś złowrogie barwy, miłość oplątywała w zawikłania, których nie podejrzywał dotąd od dnia poznania Teodory; życie jego mieniło się w fantasmagoryę, nie zaznał jednej chwili spokoju zdawało mu się iż otacza go at-