Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 182.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Taż sama, alboź znasz ją pan? — pochwycił Konrad.
— Może znam, więc ona jest panu potrzebną?
— Tak jest.
— Może ja rozumiem dla czego — ciągnął dalej Strzygalski powoli — u Skalskich w czasie choroby męża zginęła duża summa.
— Z kądże pan wiesz?
— Ja z obowiązku muszę wszystko wiedzieć — wyrzekł agent spokojnie.
— Więc wiesz pan może co się stało z ową summą?
Strzygalski wzruszył ramionami z nieujętym wyrazem.
— Jestem biednym agentem pokątnym — wyrzekł tylko — ale tam byli tacy którzy wiedzą to z pewnością.
Oczy Konrada rozjaśniły się.
— Czy pan masz na to dowody? — zawołał.
— A mnie co było po dowodach, alboż to moja rzecz. A cóż to pana obchodzi?
Konrad nie widział potrzeby ukrywać się przed bystrem okiem Strzygalskiego.
— Jestem adwokatem pani Skalskiej.