Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 145.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ludzie którzy się tu cisną nie należą do właściwej ludności tej ulicy, są to żywioły napływowe i złożone z najróżnorodniejszych cząstek, na twarzach i w ubraniu panuje rodzaj zaniedbania i obojętności dochodzącej do cynizmu. Tu spotkać można szaty bez nazwy, kapelusze co straciły swój kształt pierwotny, brody i włosy nie znające grzebienia, muskularne ręce odrzucające zbytek rękawiczki, wychudłe twarze, na których nędza i brudne żądze napiętnowały swoje haniebne stygmata, czoła bezwstydne i bezczelne oczy.
Zdaje się jakoby cała społeczna drabina począwszy od góry do dołu naznaczała sobie schadzkę około wejścia do tego gmachu i znalazła godnych siebie reprezentantów. Bo jeśli część tłumu składała męty społeczne, około nich ocierali się ludzie z uczciwą twarzą i zacnem nazwiskiem, jakby żywe przeciwstawienie tej materyalnej i moralnej nędzy, stanowiącej tło zgromadzenia.
Chodnik ulicy rozciągający się przed sądem apelacyjnym, miał wyraźną charakterystykę, ale wnętrze gmachu dopiero przedstawiało się nakształt rojnego mrowiska w którem wszystkie te razem wzięte indywidualności znajdowały schronienie. Na szerokich wschodach wiodących do sa-