Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 075.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Horyłło jednak nie był wcale fizyonomistą, a problemata rozbijające się w myśli młodego Herknera, leżały zupełnie po za kołem jego pojęć, szukał dalej czem podtrzymać rwącą się rozmowę i spytał znowu zaczynając z innego tematu.
— Jak widzę pan chodzisz na uniwersytet.
— Tak jest — odparł — na wydział prawny.
— I dla czegóż to? — spytał Horyłło, bez żadnej wyraźnej myśli.
— Ojciec mój chce bym został adwokatem.
— To piękne powołanie panie Stanisławie.
Młody człowiek wzruszył ramionami jakby nie koniecznie był tego przekonania, ale wyrzekł obojętnie:
— Być może.
— I dla czegóż to ojciec przeznacza panu ten zawód?
Stanisław rzucił nieufne pytające spojrzenie na gościa i nic nie odpowiedział.
— Przecież pan nie potrzebujesz pracować — mówił dalej Horyłło — ani ślęczyć nad kodeksami, możesz używać życia.
— Każden człowiek pracować powinien.
Słysząc to sentencyonalne zdanie, Horyłło z kolei spojrzał na studenta, jakby śledził czy on to