Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 058.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Teresa połknęła tę gorzką obelgę w milczeniu, zapewne musiała nieraz słyszeć podobne, może też słowa męża nie obchodziły ją zupełnie. Trudno było coś wyczytać z jej zmęczonej twarzy. Ten rodzaj rezygnacyi i biernego oporu do wściekłości przyprowadził Horyłłę. Miał on zbyt wiele na sumieniu względem żony, by mógł patrzeć na nią spokojnie.
— A cóż za nieznośna kobieta — wrzasnął nie zważając na śpiące dziecko — cedzi słowa jakby za nie płaciła.
Natalka poruszyła się gwałtownie w łóżeczku, matka pobiegła, nachyliła się nad nią i probowała uśpić na powrót.
— Cóż u djabła jest temu dziecku?
Teresa wyprostowała się i podeszła do męża.
— Ty pytasz mnie o to — wyrzekła, a na jej twarz wystąpił rumieniec oburzenia.
— Tak, tak, pytam po raz dziesiąty.
— Było głodne, nie miałam mu nic dać prócz chleba i trochy mleka, którego nawet przegotować nie miałam przy czem, było zimno, nie było czem napalić.
— Znowu chcesz pieniędzy, zkąd że ich wezmę?