Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 055.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obecność męża, naprawiała dalej starą dziecinną sukienkę.
Była to kobieta młoda jeszcze, twarz jej blada i wywiędła, nosiła ślady niepospolitej piękności. Jasnowłosa, jasnooka, miała ona jedną z tych szczęśliwych fizyognomii, co zdają się stworzone do samych uśmiechów, którym nie przystoją łzy lub wyraz boleści. Jednak los nielitościwy nie uskąpił jej widać trosk i cierpień i życie wyryło się twardemi stygmatami na całej postaci pochylonej naprzód, jak gdyby przygniecionej moralnym ciężarem. Czoło jej niegdyś gładkie i białe nabrało żółtawej barwy, źrenice przedwcześnie straciły blask młodzieńczy i urok wesela, rumieńce zeszły z lica, a ślady łez palących podkrążyły sinemi znakami powieki. Usta wdzięcznego wykroju zaledwie odznaczały się bladą barwą na twarzy noszącej widoczne ślady pognębienia, bo spojrzenie jej było tak zmęczone, jak gdyby od bardzo dawna nie spoczęło na żadnym pocieszającym przedmiocie, a promienie nadziei zgasły dla nich na zawsze.
Ubranie jej świadczyło o zupełnem zaniedbaniu, symptomat ten w kobiecie co tak niedawno musiała być młodą i piękną, był wymownym.