Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 169.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lonej rozpaczy tuliłem w rękach jej martwe dłonie, nie zdolny dać jakąbądź pomoc.
Szczęściem doktór przywykły do choroby i cierpienia, nie dał się opanować wzruszeniu i dalej trzeźwił omdlałą. W końcu Anielka odetchnęła ciężko.
— Czy chcesz pan, wyrzekł wówczas, zabić ją naprawdę nowem wzruszeniem, gdy odzyska przytomność? Wstań pan, uspokój się, choćby przez litość, przez sumienie.
I gdy to mówił, ręka jego silna jak żelazo, pochwyciła mnie i postawiła na nogi; wzrok jego ciążył na mnie i powoli zapanował nad szaleństwem. Jak dziecię pokonane spuściłem głowę.
— Więc cóż mam uczynić? spytałem.
— Zawołaj pan służące, trzeba ją rozebrać, położyć, a nadewszystko nie trzeba pokazywać jej tak strwożonej twarzy; nie pokazuj się pan, aż potrafisz zapanować nad sobą.
Spełniłem rozkaz jego jak automat i wyszedłem, rzucając ostatnie spojrzenie na miłość moją. Świeży powiew wieczoru owionął mnie w sieni, wówczas zatrzymałem się, przyłożyłem ręce do skroni pulsujących gwałtownie, i na raz przypomniałem sobie wszystko, objąłem i zrozumiałem całą okropność obecnej chwili. Więc wszystkie trwogi i domysły moje prawdziwe były: świat potępił nas niemiłosiernie i niesprawiedliwie jak zwykle. Anielka zrozumiała to także, to spowodowało nagły napad choroby grożącej jej od dawna. Ale co zawierał ten list, który ją spiorunował? Rzuciłem się do salonu, zna-