Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 127.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nużąca, ale jedyna droga wyjścia; tylko trzeba mi było na to oderwać się na czas jakiś od wszystkiego com kochał, wejść w stosunki znowu z nienawistnym światem, a nadewszystko spotkać się z tą kobietą, której wspomnienie samo przejmowało mnie zimnym dreszczem, przywodząc na myśl wszystkie cierpienia, wszystkie zawody i bóle palące mego nieszczęsnego małżeństwa.
Ale z miłością, jaka świeciła mi w sercu, przed czemże się cofnąć mogłem? Skoro raz jasno określiłem sobie zamiary moje, środki, na jakie rachować mogłem, spokojniej spojrzałem przed siebie; nadzieja jest tak koniecznie potrzebna człowiekowi, że uwierzyłem od razu w skutek pomyślny.
Mógłżem wątpić o czemkolwiek teraz, kiedy to czyste serce otworzyło się dla mnie, ogarnęło mnie miłością swoją? A zresztą czyż zawsze pozostać miałem jednym z wydziedziczonych tego świata? Czyż nie dość przecierpiałem? W tym rachunku zapominałem tylko jednej rzeczy: że to ja sam byłem sprawcą cierpień moich, nie miałem więc prawa na nie się użalać: sam zgotowałem sobie zawody, które teraz stały mi na drodze życia, a ból i trud, które mnie ich zniesienie kosztować miało, były strasznem zadośćuczynieniem za omyłki, których bezkarnie popełniać nie wolno.
Teraz jednak nie czas było zastanawiać się nad tem, ale trzeba było zebrać energię i siłę do nowych walk, teraz już nie z losem, ale z ludźmi i światem. Nie chciałem powierzać nikomu zamiarów i nadziei moich; może jakiś głos wewnętrzny ostrzegał