Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 125.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do uczucia tego mieszały się jakiebądź względy inne? czy zmysły moje kochały jej piękność? czy próżność lub duma dorzuciła do niego choć odrobinę jadu swojego? Nie, miłość to była nieskalana i ożywcza, odświeżała mi serce jak rosa niebieska, otwierała je na wszystko co wysokie i czyste, a przecież była mi wzbroniona, świat mógł nazwać ją zbrodniczą. Wyznając ją, zamiast wsparcia, przynosiłem zgubę, łamałem życie istoty, której pragnąłem być przewodnikiem, tarczą i osłoną, spełniałem zły uczynek. A zawsze dla tego, że gdzieś na świecie żyła kobieta, która zaparła się uczuć i obowiązków swoich, która nie chciała być ani żoną, ani matką, zapomniała syna, wzgardziła mężem, i dla której może i ja w tej chwili byłem zawadą w życiu, jak ona dla mnie.
Ale Anielka nie pomyślała o tem wszystkiem; ze świętem zapomnieniem siebie oddawała mi serce, ducha i życie całe, nie pytała co powie świat, co powiedzą ludzie, gdzie ją ta miłość zawieść może, nie spojrzała w przyszłość; nie, ona była szczęśliwą, bo widziała uśmiech szczęścia na mojej twarzy, bo czytała wzajemność i zachwyt w moich oczach, bo wreszcie chwila taka czystym sercom starczy sama w sobie.
I w duchu moim stało się nagle weselnie i święto. Okoliczności zewnętrzne mogły mnie potępiać, ale w głębi serca jam był na równi tej miłości, byłem jej godny. Pomiędzy jej ufnem pierwszem uczuciem a uczuciem, które panowało w piersi mojej, nie istniało żadnego rozdźwięku; rozdźwięk szedł od świata i praw jego, dla tego w tej chwili nie byliśmy w stanie go dosłyszeć.