Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 090.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ja wina, że mówię tak śmiało; ciocia przyzwyczaiła mnie do tego.
— Mów tak zawsze do mnie, odparłem biorąc jej rękę; bo doprawdy chciałbym stać się do ciebie podobnym.
Odszedłem, zostawiając ją zdumioną, bo musiała uwierzyć w prawdę słów i wzruszenia mego, jednak nie przypisała sobie w tem zasługi żadnej, nie zdumniała moralnie: widziałem jak po chwili namysłu podniosła główkę schyloną i poszła do zwykłych zatrudnień. Jam rozważał długo proste zdania, zawierające całą mądrość serca, jeśli tak wyrazić się można, i wobec nich roztrząsałem przeszłość moją; a jednak czy one wytrzymałyby próbę życia? czy nie ma sprzecznych uczuć i sprzecznych obowiązków? Były to szczytne zasady, ale zasady dziecka nieznającego konieczności bytu. Czy ten wysoki zmysł moralny potrafiłby ją zawsze obronić w pośród burz namiętności? przyszłość pokazać to miała. Dzisiaj słowa jej wskazywały mi obowiązek prosty i jasny, który postanowiłem sumiennie dopełnić.
Dotąd życie moje było pasmem próżniaczych marzeń i cierpień; teraz zabrałem się do pracy. Potrzebowałem jej jako koniecznego regulatora rozpierzchłych myśli; i znalazłem wszędzie w koło siebie zajęć więcej niż im podołać mogłem. Powoli, życie nabrało dla mnie uroku: ukochałem naturę i martwe przedmioty podniesione ręką moją; zżyłem się z ludźmi co mnie otaczali, począłem cenić ich cnoty a pobłażać wadom, bom przestał czegokolwiek wymagać