Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 059.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czem oparłem życie, usuwało mi się z pod nóg; wiara młodych lat moich pokazała się mylną; w głowie mojej był chaos, zamęt, w sercu zawód i ta miłość osłabiona tylu ciosami, a jednak dość silna jeszcze, by przykuwać mnie do tej kobiety, by coraz nowe sprawiać mi cierpienia i odnawiać co chwila spełniany kielich goryczy.
Leonora miała słuszność; teraz panowała nad światem, wszyscy dobijali się o jej uśmiech, spojrzenie. Jeśli zadowolenie dumy może przynieść szczęście, ona powinna była być szczęśliwą. A jednak tak nie było: czytałem to na jej twarzy gorączkowej i znużonej, w przygasłem wejrzeniu, które tylko wobec ludzi zapalało się sztucznym blaskiem; ale nie wznawiałem napróżno uwag i rad moich. Widząc, że wszystko napróżno, zamknąłem się także w milczeniu cierpienia.
Jak każdą kobietę młodą, piękną, wykwintną, rój wielbicieli otaczał Leonorę, przecież świat nie mógł rzucić na nią podejrzeń swoich, przyjmowała ich hołdy z jednakim dumnym spokojem, jako rzecz jej przynależną, rzadki jej uśmiech zarówno rozdzielał się pomiędzy wszystkich. Jednak pomiędzy tym motylim światowym tłumem, oko moje rozeznało jednego człowieka, który może najmniej zbliżał się do żony mojej, ale za to ścigał ją nieustannie wejrzeniem. Leonora obchodziła się z nim dumniej jeszcze niż z innymi, na wzrok jego odpowiadała szyderskim uśmiechem, ale on niezrażony znosił to z pokorą prawdziwego uczucia lub wysokiej sztuki. Zaczął bywać w domu naszym, żona przyjmowała go jednak