Strona:PL Waleria Marrené-Jerzy i Fragment 144.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o tem, co być nie może, pokazujesz raj, do którego nie wejdę. Nie masz litości nad sobą i nademną...
Zrazu nie pojąłem, pojąć nie chciałem znaczenia słów jej, czułem to jedno, że miłość moja nie przeszła bez oddźwięku, że bicia serca mego znalazły echo, żem nie był tak szalony, jak mi to nieraz przychodziło do myśli w chwilach wewnętrznej rozterki. Byłem upojony takim szczęście, że na nie słów już niema, duch mój rozpływał się w atmosferze rozkoszy i w niej gubił wszystkie inne uczucia; zapomniałem, że istnieją zawady, niepodobieństwa, zapomniałem o świecie całym, wiedziałem to jedno, że kocham, że jestem kochany...
Ale gdy trzeźwiejszem okiem zmierzyłem przyszłość, zrozumiałem co powiedzieć chciała. Prawda, świat, ludzie, powszednie pojęcie obowiązku, stało między nami, wiedziałem o tem, ale czułem w sobie siłę do zwyciężenia wszystkiego, do zdobycia jej, na przekór ludzkim względom, nie sądziłem tylko, że jej zbraknie mocy, że całą energję swoją zużyje na walkę przeciwko mnie, nie przeciw światu, że o ten puklerz bezwładnej rezygnacyi rozbiją się bez nadziei wszystkie marzenia moje. Ja przeciw niej byłem bezsilny zupełnie, do walki nie przygotowany. Gdyby miłość moja była więcej rozumowaną a mniej instynktowną, mniej zupełną, gdybym był mógł i chciał chodzić krętemi drogami, ta kobieta niebyłaby mi się oprzeć mogła. Gdyby ona sama miała choć jeden atom zwykłej przebiegłości kobiecej, gdyby chciała była przywabiać i kłamać obojętność, i pozwoliła mierzyć się zwyczajną modłą, życie nasze poszłoby odmienną drogą. Ale nieszczęściem spotkaliśmy się w całej świeżości nieskalanych uczuć, oboje mieliśmy prostotę dzieci, prawość rycerską, hardość ducha pogardzającą fałszem, musieliśmy odcierpieć za to wszystko, i jedno drugiemu stać się katem.
Nie przeminęły wieki pogaństwa i faryzeizmu, dziś jak dawniej prawdy nie wyznaje się bezkarnie, a biada