Strona:PL Waleria Marrené-Jerzy i Fragment 121.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy może ci jeszcze w głowie piękna Stasia?... Ach, jakiż ja byłem głupi, a ty niemniej, pozwól to sobie powiedzieć. I rozśmiał się tak szczerym, tak swobodnym śmiechem, żem stał jak wryty, zdumiony patrząc na niego.
— Dziewczyna zadrwiła sobie z nas obydwóch, ciągnął dalej; ma foi, dobrze zrobiła, wdzięcznym jej zato, choć na razie gotów byłem w łeb sobie wypalić. Gdyby nie ona, byłbym się zakopał w tym starym domu w Lubelskiem i zagrzązł po uszy w domowem parafialnem szczęściu. Bien merci! Jerzy, ty byłeś narzędziem Opatrzności i wybawienia mego, dodał komicznie. Wdzięczność moja będzie wieczną, tem bardziej, że piękna Stasia pocieszyła się z Antosiem... Ale ty jakoś nie zdajesz się szczęśliwy, biorę cię pod swoją opiekę, i to od dziś zaraz. Chodź, pokażę ci jaki mam apartamencik...
Oddawna już nie słuchałem go, pogrążony w myślach, szukając w tej kaskadzie słów jednego serdecznego dźwięku, jednego chociaż urwanego tonu, coby mi wskazał, że przeszłość nie zamarła tak zupełnie w jego piersi bez echa. I nie znalazłem go. Ten miękki duch nie mógł znieść cierpienia, zamarł w jego pierwszym uścisku. Człowiek ten miał już tylko imię dawnego człowieka; pomiędzy nami nic już wspólnego nie było.
Ale nie zniechęciłem się tak prędko. Grzebałem w popiołach jego duszy, badałem to życie pełne, a bezczynne, oddane li-tylko zmysłom. W jego myśli nie było nawet unużenia, nawet tej niepojętej nudy przesytu, którą tak często zgłuszony duch mści się i protestuje przeciw zadanemu gwałtowi. Lucyan jak dziecko bawił się wszystkiem i poza tą zabawą przestał pojmować życie. Darmo szukałem: nie było w nim już nic zgoła, nawet próżni, coby pozostała śladem, że tam coś kiedyś istniało i zamarło. I zapytuję teraz samego siebie: czy ten dawny