Strona:PL Waleria Marrené-Jerzy i Fragment 111.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Milczała chwilkę, jakby ogarniona wzruszeniem.
— Dlaczego wyjechałeś tak nagle? spytała, wlepiając wzrok we mnie. Czy Lucyan żądał tego? Jakiem prawem? Ja powiedziałam mu wszystko. Jerzy, ja mogę teraz podać ci wolną rękę — czy ją odrzucisz?
I patrzała na mnie trwożna i dumna, gotowa stopić się we łzach szczęścia, lub zlodowacieć szyderstwem.
— Ja przysiągłem, zawołałem z rozpacznym wysiłkiem, że nie stanę pomiędzy tobą a nim. Stasiu! postanowienia mego nic zmienić nie może, nawet twoje cierpienie. Przysiągłem że wyjadę i przysięgam tobie teraz, że tak być musi, że tak będzie!..
— A ja, odparła Stasia, cofając się o krok jeden, ja przysięgam nawzajem, że nigdy nie zostanę żoną Lucyana. Obaczysz że i ja także potrafię dotrzymać przysięgi, i może.... może kiedyś pożałujesz tej chwili...
Nie mogłem cofnąć tych słów na jej ustach, a zrozumiałem że były stanowcze. Ofiara moja stała się daremną; ale ofiara tutaj nie była dobrowolną, nakazywał ją obowiązek, dług przeszłości.
Stasia śledziła na twarzy mojej wrażenia tych słów. Może złożyła w nich ostatnią nadzieję.
— Masz mnie za dziecko tylko, szepnęła urywanym głosem, sądzisz że nie potrafię zapanować wypadkom, sądzisz że nie umiem kochać, nienawidzieć, pogardzać, że sercem mojem, losem i ręką rozrządzać możesz...
I rozśmiała się gorzkim, przykrym śmiechem, który ranił mnie więcej niż słowa.
— Stasiu! rzekłem złamany, przez litość, nie mów tak, nie udawaj śmiechu, gdy serca nasze pękają. Czyż takie ma być ostatnie pożegnanie nasze?..
Ale Stasia nie słuchała słów moich; wyrwała rękę, którą ująć chciałem.
— Teraz, rzekła, podnosząc ją z dumą i urąganiem, teraz ręka moja wolna od obrączki, serce od miłości, te-