Strona:PL Waleria Marrené-Jerzy i Fragment 019.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ta perła Lucyana; ciekawy jestem jakim odkrył ją sposobem.
Niebawem bryczka pocztowa, zaprzężona parą dzielnych koni, niosła mnie szybkim kłusem z miasteczka w okolicę nieznaną mi, ale pełną łąk, drzew i zieloności. Słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, i wśród Bożego świata odetchnąłem czystem powietrzem pól i lasów. Okolica nie miała innego wdzięku, prócz rozległych niw, falujących bujnem zbożem, wśród których wznosił się gdzie niegdzie krzyż obrośnięty tarniną; ale mimo to wionęła nieujętą poezyą ciszy, swobody, pracy i dostatku. Mijaliśmy wesołe wsie jedne po drugich, aż w końcu pocztylion, wskazując mi kępy drzew i kościelne wieże, rysujące się przymglonym szafirem na ognistem tle nieba, rzekł:
— To Zalipna, panie.
Wjechaliśmy w szeroką aleę, utworzoną przez cztery rzędy lip odwiecznych i zostawiając wioskę i kościół na boku, stanęliśmy przed dworem.
Dwór był bardzo stary, modrzewiowy, z obszernym gankiem rozsiadłym szeroko; nad nim wznosił się dach wysoki, śpiczasty, nierówny, na którego szczycie skrzypiała chorągiewka. Choć stary, stał przecie prosto i zdrowo, znać pielęgnowany starannie, chroniony od zniszczenia; jednak poczerniałe ściany świadczyły, że musiał pamiętać dawne pokolenia i czasy. W około znać było jeszcze ślady obronnych fos i zwodzonych mostów; ale wały i fosy, oddawna mułem zaszłe i krzewami zarosłe, tworzyły teraz kwietny, zielony wieniec w około dziedzińca, a zmieszana woń jaśminów, róż i berberysów napełniała powietrze. Wszystko tchnęło tutaj rozkosznym spokojem, i zrozumiałem, że jakkolwiek pięknym i ponętnym jest świat szeroki, można się tu pokochać i zostać na wieki.
Ale mało miałem czasu rozglądać się po dziedzińcu i sadzie, którego stare drzewa i gałęzie, obciążone owocem, wyglądały z poza dworu, bo na ganku spotkała mnie po-