Strona:PL Waleria Marrené-Jerzy i Fragment 015.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uką nie wiele: zdrowie i życie matki i kęs chleba dla siebie. Pracowałem szalenie. Wówczas zbliżyłem się z Lucyanem. Wszystko co człowiek dla człowieka uczynić może, on uczynił dla mnie. Nie zraziła go hardość moja, bo lękałem się jak ognia litości i pomocy ludzkiej. Poznaję teraz, że to był rodzaj słabości; brakło mi tego przeświadczenia o sobie, które dziś pozwala mi przyjąć zobowiązanie, bo czuję, że mogę oddać jej w dwójnasób. Ale Lucyan i tu mnie zwyciężył. Niezrażony niczem, coraz bardziej mieszał się do mego życia, odgadywał stosunki. Trzeba mi było, ukończywszy szkoły, jechać na uniwersytet; rzecz zdawała mi się niepodobną, bo nie mogłem opuścić matki, która już na mnie tylko rachowała. Lucyan wynalazł jej zatrudnienie, które usuwało tę przeszkodę; dowiedziałem się później, że to był tylko wybieg, by zmusić mnie do przyjęcia pomocy. Niedość na tem. Lucyan przedemną opuścił uniwersytet: matka moja chorowała śmiertelnie; on zastępował jej miejsce moje, on ją ocalił od śmierci. Dzięki jemu mogłem zobaczyć ją jeszcze i otoczyć jej konanie dostatkiem i staraniem, jakiego brakło jej za życia. Umarła, pewna mojej przyszłości, błogosławiąc mnie i jego.
Winienem mu wszystko, czemkolwiek jestem, a w dziedzinie moralnej zawdzięczam mu może więcej jeszcze. Kto wie, coby ze mnie uczyniła nędza tej, którą kochałem w latach, kiedy tak łatwo cierpienie w żółć się obraca... Rozumiesz więc czem Lucjan jest dla mnie. Zaciągnąłem wzgędem niego dług, który mi nie cięży, ale który gotów jestem spłacić życiem całem, i więcej jeszcze niż życiem.
Przepraszam cię, że tak niechcący wyspowiadałem ci się z całego życia; ale nie chciałbym w twoich przenikliwych oczach uchodzić za dziwaka. Lucyan stanął mi na myśli w całej pełni szczęścia, na które tak zasługiwać umie, a mam zwyczaj myśleć głośno, kiedy jestem z tobą.”