Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 184.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

poza domem; bo do domu lękała się powracać, czekało ją tam nadto wiele pamiątek. Na progu werendy, w ogrodzie, w salonie, w pokoju dziecinnym nawet, wszędzie rysowała się w jej wyobraźni postać Januarego, wszędzie spotykała się z palącemi wspomnieniami, czuła na sobie to spojrzenie, które przejmowało ją dreszczem trwogi i rozkoszy i odejmowało zmysły.
Nie, ona do domu powracać nie mogła, zanimby powzięła postanowienie jakie. Czuła potrzebę oddalenia się z tych miejsc, gdzie wszystko sprzymierzało się przeciwko niej.
Czas jakiś błąkała się po ulicach, aż wreszcie, przechodząc koło dworca kolei, usłyszała świst lokomotywy, spotkała cały ruch gorączkowy, towarzyszący zwykle odejściu pociągu. Och! gdyby mogła uciec ztąd, uciec daleko, choćby na godzin kilka!
Myśl ta opanowała ją. Spojrzała na zegarek: było jeszcze bardzo wcześnie; miała czas wyjechać o parę stacyi za Warszawę, parę godzin przepędzić samotnie wśród pól, łąk, lasów i powrócić bez zwrócenia uwagi i zaniepokojenia domowników.
Weszła na dworzec, kupiła bilet i wsiadła do pierwszego pustego wagonu, jaki spotkała.
Pociąg odchodził już, konduktor zamknął drzwiczki; znalazła się sama. Szybki ruch pociągu sprawił jej nieokreśloną przyjemność. Przedmioty migały się tylko przed jej oczyma, co chwila zasłaniane obłokami pary, które miotała maszyna. Gdyby to tak można zostawić poza sobą wszystko, co tłoczyło serce! Czuła się coraz swobodniejszą, w miarę, jak oddalała się od Warszawy.
— Pruszków, Grodzisk — wołał po kolei konduktor, ile razy przystanął pociąg na minut parę.
Helena wysiadła wreszcie na jednej z mniejszych sta-