Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 168.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— I ty przyszedłeś do mnie — wyrzekł January.
— Naturalnie; szukałem cię, jak szpilki; znalazłem trochę późno, ale cóż robić? trzeba tylko zaraz zabrać się do roboty.
— I ty przyszedłeś do mnie?
Słowa te, głos, jakim wypowiedziane były, uderzyły Ignasia; odwrócił się nagle od biurka, na którem przygotowywał wszystko do pisania, spojrzał na Januarego.
— Co tobie jest? — zawołał — tyś chyba chory?
Rzeczywiście, January był śmiertelnie blady, drżał jak w febrze, a wzrok jego spoczywał na otaczających przedmiotach, jak gdyby nie widział ich wcale.
— Istne nieszczęście! — zawołał Ignaś, — redaktor jak ty, nie ma czasu chorować. Siadaj, przeczytaj ten artykuł „Hasła“; ja tymczasem zrobię ci herbaty; odpisz zaraz, bo to istna zgroza.
January w milczeniu usiadł przed biurkiem i oparł czoło na ręku; nie słyszał może, co mówiono do niego; burza myśli rozsadzała mu czaszkę, świat cały wirował mu w oczach.
— Masz! masz! czytaj! — zawołał rozsierdzony Ignaś.
I podawał mu rozłożone „Hasło“.
Ale January odepchnął je obojętną ręką.
— Czegóż ty chcesz ode mnie? — zapytał.
— Jakto czego chcę? ależ mówię ci to od godziny: ten artykuł, to infamia! poznaję złośliwe pióro Ewarysta.
Milczał. W tej chwili Ewaryst, Karol, „Hasło“, jego własny dziennik, — wszystko to nie obchodziło go nic a nic.
Obojętność ta nie pojętą była dla Ignasia.
— Ty jeden potrafisz odpowiedzieć mu, jak na to zasługuje; tylko zmiłuj się, nie żałuj werwy. Ja tymczasem spróbuję napisać artykuł wstępny.