Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 044.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

prawdaż? jesteśmy niemal w jednym wieku. Historya twego życia nie jest skończoną, nie jest zaczętą może.
W głosie jej było przekonanie, któremu próżno Helena zaprzeczyć chciała.
— Nie mów mi, że masz męża; nie mów mi, że masz dzieci. Ty sama nie znasz siebie. Spojrzyj w głąb oczu swoich, w głąb serca... tam się palą namiętności nie wcielone może, pragnienia nie sformułowane jeszcze.
Helena wyrwała jej ręce i odwróciła głowę.
— Jesteś złą wróżką, Oktawio — zawołała gwałtownie — przepowiednie twoje nie sprawdzą się nigdy... przysięgam.
Oktawia uśmiechnęła się tajemniczo.
— Na co przysięgać? — wyrzekła tylko.
— Bo dlaczegoż ty mi mówisz takie rzeczy?
— Dlaczego? Dlaczego? — powtórzyła z namysłem Oktawia. — Rzucasz mi to wielkie słowo życia... wiekuiście bez odpowiedzi. Spytaj raczej, dlaczego słońce świeci? ptak śpiewa, a serce bije?
— Moje przynajmniej bije prawidłowo, nie goni próżnych mar, poprzestaje na tem, co posiada, jak wzrok mój nie wybiega po za horyzont, jaki mi jest zakreślony.
Oktawia wstrząsnęła głową.
— Jesteś dumną! wiem o tem.
— Nie, jestem umiarkowaną tylko i nie przestanę nią być nigdy.
— Nie ręcz za przyszłość; co ty wiesz o jutrze? czy zgadniesz, w jakich barwach pojawi się ono na twoim horyzoncie? co zbudzi w tobie samej? o czem każe zapomnieć?
Helena chciała przeczyć, ale zaprzeczenie nie przyszło jej na usta. A towarzyszka jej mówiła dalej:
— Jesteś praktyczną. Wiem o tem. Urządziłaś sobie