Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 041.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bynajmniej tak wielkiego uwielbienia dla prawdy, by ją zawsze i wszędzie głosić. Ale teraz jesteśmy same, więc, chociaż mówię, co myślę, nie mam w tem wielkiej zasługi.
Rozśmiała się, serdecznie ściskając przyjaciółkę.
— Miałaś zawsze najlepsze serce — przerwała pani domu — byłaś też zawsze znamienitym trzpiotem i widzę, że ani pod jednym, ani pod drugim względem nie odmieniłaś się wcale.
— Trzpiotostwo... hm! — mówiła nowo przybyła z dowcipnym uśmiechem — trzpiotostwo, gdyby ono nie pochodziło z natury, byłaby to może najlepsza polityka: trzpiotowi wszystko uchodzi, u trzpiota nic nie zwraca uwagi. A co do serca...
Wstrząsnęła głową z wyrazem powątpiewania.
— Wszyscy powtarzają, że kobieta bez serca jest potworem, a jednak, Heleno, co z tem sercem robi świat, życie? trzeba je mieć, by było sponiewierane lub skazane na wieczne milczenie.
Mówiła to z namysłem, który mógł się wydawać dziwnym przy jej stroju, ruchach, uśmiechu.
— Ty za to, Heleno, — wyrzekła znowu — byłaś zawsze tak poważną, tak rozsądną, jakby w żyłach twoich nie płynęła krew południowa, jakby matka twoja nie pochodziła z cudnej, rozkosznej Florencyi, jakbyś nie przypominała głów Tycyana lub Rafaela; i dlatego tem bardziej dziwi mnie twoja powaga, twój spokój, twój chłód.
— Mój chłód? mylisz się, przynajmniej pod tym ostatnim względem...
— O! wiem, wiem; kochasz wszystko, co cię otacza: męża, dzieci, pracę, samotność.
— A! ty tego nie rozumiesz, Oktawio, ty, co masz zupełnie odmienne życie.