Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 010.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Głównym charakterem jej jednak była nieugiętość. Nieugiętemi były przycięte, bezbarwne wargi, jakby z nałogu panowania nad słowem, a nadewszystko nieugiętą była lekka zmarszczka, idąca od nozdrzy do kątów ust, nieco w dół podanych, nawyknieniem dumy lub szyderstwa. Dolne zarysy twarzy, wyrazem swoim, spokrewnione były z biustami Juliusza Cezara i świadczyły o silnie rozwiniętej praktycznej energii czynu, gdy jasne czoło przywodziło na myśl głowy myślicieli starożytnych i, pod względem abstrakcyjnych zdolności, nic nie zostawiało do życzenia.
Chwile namysłu jego były zwykle krótkie, nie potrzebował tworzyć pracowicie, pióro biegło po papierze, jakby trudno mu było wydążyć myślom.
Trwało to czas jakiś. Na dworze był dzień majowy, pełny słońca i woni wiosennych; gałęzie akacyi, rosnącej w miejskim ogrodzie, tuż pod oknem, trącały o szyby poruszane lekkim wiatrem, gdzieniegdzie wpuszczając do pokoju promień słoneczny, który je przebić zdołał. Jednak blaski rozbudzonej natury nie zdawały się przemawiać do pracownika, ani nęcić go do porzucenia pracy, — przeciwnie, — był on zupełnie nieczuły na świat zewnętrzny. Nawet w chwilach zamyślenia i przerwy, wzrok jego nie zwracał się ku zieleni drzew, ni ku złocistemu błękitowi nieba.
Tak mijała godzina jedna za drugą, uderzając na blizkiej kościelnej wieży; promienie słoneczne, zabłąkane tutaj, odbywały cichą wędrówkę po pokoju, wywołując kolejno z pomroki sprzęt jakiś lub księgę i darząc ją chwilowym blaskiem.
Sprzęty tego pokoju były skromne bardzo, surowe nieledwie, właściciel nie mógł pozwolić sobie na żaden zbytek, lub też nie dbał o niego, bo widniał tu raczej nieład, niż ubóstwo, negacya miększych nawyknień raczej, niż niemożność uczynienia im zadość.