Strona:PL Waleria Marrené-January tom II 054.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Upłynęła chwilka, zanim młodzi ludzie zamienili słowo jedno. Anielka usunęła się na tę ławkę, przy której on stał przed chwilą, i zakryła twarz rękoma; łzy były bardzo blisko jej oczu.
— Cóż to się stało? — spytała wreszcie — oh! Lucyanie, co jemu jest! Dla czego on chce wyjeżdżać?
Głos jej zerwał się na tem słowie, jakby dławił go ból, zalewały łzy.
— Doprawdy! — wybuchnął brat — ja tego nic nie pojmuję. Powiedz mi przecie, co zaszło pomiędzy wami?
Pytał daremnie; Anielka nie była w stanie odpowiedzieć, płakała spazmatycznie. Płakała, gdy brat pytał ją o powody tego rozpaczliwego postanowienia Władysława; płakała, gdy ją pocieszał; płakała wreszcie, gdy próbował w żart obrócić tę całą sprawę. On sam nie był wcale spokojny; dostrzegł we Władysławie coś więcej, niż zwykłe dziecinne rozpacze zakochanych.
I na słonecznem tle marzeń młodzieńczych zaczęły rysować się jakieś cienie, wprawdzie niewyraźne, nieokreślone, ale które pomimo to, zasępiły myśl jego.
Dotąd uśmiechało mu się wszystko, wszystko zdawało się rokować jednę z tych świetnych exystencyi, z której los, jakby naumyślnie, usuwa powszednie trudności, aby tem swobodniej, tem prawidłowiej rozwinęły się dary intelligencyi.
Obdarzony bogatemi zdolnościami, które kształcono umiejętnie, czuwając troskliwie zarówno nad umysłowemi, jak i nad fizycznemi siłami, syn zamożnej rodziny, wzrastał pod nieustanną opieką matki, pod rozumnym kierunkiem ojczyma, który nigdy uczuć mu nie dał, że nie był jego ojcem.
Ojczym ten, zajmował znakomite stanowisko naukowe