Strona:PL Waleria Marrené-Dwoista 025.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zwracała się do mnie, jakby chodziło o matematyczny problemat, który za pomocą równania rozwiązać można.
— Mówże pan, mów, dla czego milczysz? Jeżeli nie jesteś w stanie dać mi przekonań stałych, nieomylnych, dla czego burzysz te, które starczyły mi dotychczas? Ja bez nich ostać się nie mogę.
Patrzyłem olśniony, wybiła na nią piękność dziwna, ożywiła jej rysy powszednie, naznaczyła je swem piętnem.
— Czemuż mi pan nie odpowiadasz? — mówiła dalej — czemu?
— Bo wydajesz mi się pani podobną do dziecka, które żąda gwiazdy z nieba, lub księżyca. Prawdę każdy dla siebie zdobyć musi, odnaleźć ją w głębi własnego serca.
— Nie! dotąd ja miałam ją nie zakwestyonowaną niczem.
— Dla czegoż mówisz w czasie przeszłym, panno Stefanio?
— Bo dziś już sama nie wiem co sądzić.
— Prawda, którą lada słowo obali, nie zasługuje na tę nazwę. Przekonania twoje były niezachwiane, bo nigdy nie spotkałaś się z zaprzeczeniem, ani z przekonaniem innem; żyłaś zasklepiona w swoim wyłącznym świecie, wśród ludzi, którzy tak samo jak ty myśleli i czuli.
— Ja chcę do tego świata powrócić. Miałam tam przynajmniej spokój.
— Więc wracaj pani. Któż broni?
Z rodzajem gniewu rzuciła na stół kilka tomików, które jej pożyczyła pani Zofia.
— Masz twoje książki — odezwała się do niej — one tylko burzą myśli.
Powstała. Gdyby w tej chwili była z nią miss Cora, niezawodnie byłaby zaraz odeszła.
— Uspokój się pani — rzekłem — nikt gwałtem mówić ci nie będzie tego, czego słyszeć nie chcesz. Spełniłem zlecony mi przez ojca twego obowiązek. Uczynisz z legatem jego co zechcesz. To już do mnie nie należy.
— Nikt mówić mi nie będzie tego czego słuchać nie chcę — pochwyciła niemal szyderczo — a cóż innego czyniłeś pan od pierwszej chwili?
Mogłem jej odpowiedzieć, że sama wezwała mnie tutaj, sama poruszyła pierwsza kwestye drażliwe. Ale nie chciałem sprawiać jej przy-