Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 257.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

takie było znaczenie listu, który pan przejąłeś w rękach starej Anny.
— Listu, w którym zaklinała pana, byś żył dla jej miłości, byś pamiętał, że w pielgrzymce życia serce jej towarzyszyć ci będzie, że... że... słowem to wszystko, co się pisze w podobnym razie, kiedy tyranja męża staje na wspak uczuciu. Bóg widzi jednak, daleka była odemnie myśl, że odgrywam rolę tyrana, tak dalece, iż długi czas czytałem list ten, nie mogąc dobrze zrozumieć, coby on znaczył.
— Treść tego listu lepiej odemnie znana jest panu hrabiemu — odparł chłodno Marceli — nie odebrałem go bowiem nigdy, mogę tylko dać słowo uczciwego człowieka, iż był to pierwszy i ostatni znak współczucia, jaki był mi dany. Tego, co zaszło, dowiedziałem się tylko od Anny.
Czoło hrabiego sposępniało znowu na wspomnienie starej mamki.
— Postąpiłem może zbyt porywczo względem tej kobiety — rzekł z widocznym przymusem. Całą jej winą było, iż spełniała wiernie odebrane rozkazy. Później, gdym przyzwyczaił się do swego położenia, żałowałem, żem nie zapewnił jej przyszłości, bo zatrzymać jej w domu nie byłem w stanie. Kazałem jej poszukiwać... napróżno... zniknęła bez wieści.
— Możesz pan być spokojny co do losu tej kobiety; od owej chwili jest ona u mnie.
— U pana? — powtórzył znowu hrabia głosem, w którym zdziwienie mięszało się z pewnym gniewem.
— Tak jest, ja bowiem chociaż pośrednio byłem sprawcą jej nieszczęścia, chciałem je ile mogłem nagrodzić. Odtąd Anna nie odstępowała mię wcale. Gdybyś pan hrabia chciał ją zbadać...
Ale Emilian przerwał mu niecierpliwem skinieniem ręki. Może po raz pierwszy przychodziło mu podejrze-