Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 221.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bo ci ludzie posiadają jakiś sekret zdobywania serc kobiecych, sekret wyłączny, sobie tylko właściwy. Wówczas jeszcze nie wiedziałem o tem, ufałem przyszłości i tobie, Aurelio. A przecież znałem świat, jak każdy inny nurzałem się nie w jednej kałuży, piłem z jego zatrutego kielicha. Tylko spoglądając na ciebie, zapomniałem o tem wszystkiem. Myślałem: świat jest zły, przewrotny, fałszywy, codzień karmi nas zdradą, niechże wśród wielkiej komedji życia będzie jedna istota ludzka, z którą będę mógł iść na szczerze ręka w rękę, niech zaufam jednemu sercu, niech na jednych ustach spotkam prawdę...
— Jeszcze raz, Emilianie, przez litość, nie powtarzaj mi tego!
— Było to właśnie największem szaleń twem — ciągnął dalej mąż, nie zważając na jej błagalną przerwę. Zapomniałem, że właśnie największą komedją być powinno pożycie małżeńskie. Ty przywołałaś mię do rzeczywistości i odtąd byłem zupełnie na swojem miejscu, powinnaś mi to przyznać przynajmniej.
— Tak, odtąd byłeś bez miłosierdzia — szepnęła żona.
— Tu nie ma mowy o miłosierdziu, Aurelio, pomiędzy mną a tobą nie było go żadnej potrzeby; miłosierdzie tyczy się kalek, żebraków, ubogich, tym rozdawaliśmy jałmużnę, jak tego położenie nasze wymaga; po co mieszasz ten wyraz do naszej rozmowy?
— Bo ja go potrzebowałam — daremnie.
— Jeszcze raz mylisz się, Aurelio; pomiędzy mężem a żoną potrzebne są wzajemne względy, i tutaj nie mamy sobie nic do wyrzucenia, tak sobie pochlebiam przynajmniej; chyba, że masz na myśli tę kobietę... Przyznaję to, zbłądziłem, trzeba mi wybaczyć; cóż chcesz, nie dochodzi się od razu do doskonałości.
— Nie, na teraz nie myślałam o niej, tylko o sobie samej.