Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 187.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gam Najwyższego, aby zlał na ciebie wszystkie dobra, odjęte mi na zawsze, aby cię nawrócił na drogę rozsądku i cnoty. Bądź szczęśliwą tyle, ile tego życzy

Romuald Kalina.“


Romuald pisząc to, tak bardzo rozczulił się nad swoim losem, iż kończąc go, rzeczywiście miał łzy w oczach. Czuł się doprawdy ofiarą srogiego losu i nieubłaganego obowiązku, a nawet na serjo przebaczał Natalii.
Skończywszy, podał list hrabiemu, który zwyczajem swoim przechadzał się po pokoju, czekając, aż nauczyciel ukończy pisanie. Był to szczególny dokument, świadczący o pewnym braku zdrowego zmysłu w głowie pseudo-poety.
Z razu Emilian zmarszczył brwi na poufały ton listu, który pomimo wszystko, był dla niego rażący. Przecież odczytawszy z uwagą emfatyczne frazesa, jakimi był napełniony, i doszedłszy do wspaniałomyślnego przebaczenia, uznać musiał, iż to było arcydzieło w swoim rodzaju, i że nic lepiej od podobnego listu nie mogło uleczyć Natalii z nierozważnej miłości. Pod tym względem Romuald przeszedł wszelkie oczekiwania i wykonał wyrok, wydany na siebie, z rzadką sumiennością. A co najdziwniejsza, wykonał go sam, nie domyślając się tego.
Bądź jak bądź, hrabia był z niego zadowolony; było to więcej nierównie, niż mógł żądać. Skończywszy go, spojrzał jeszcze raz na młodego człowieka, jakby badał, czy on rzeczywiście pisał go na serjo, ale spotkawszy wzrok jego łzawy i twarz pobladłą uczynioną ofiarą, a nadewszystko na bohaterską postawę, jaką przybrał, musiał pod tym względem stracić wszelką wątpliwość.
Romuald zdawał się skromnie oczekiwać jego wyroku.