Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 148.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozdrażnienia łatwym do pojęcia; i on także zadawał sobie wszystkie pytania, które ją dręczyły. Rozdrażnienie zaś jego było tem większe, iż czuł dobrze, że wobec hrabiego nie odegrał roli, jaką pragnąłby był odegrać. Ale niestety! konieczność stanęła mu na zawadzie w wykonaniu pierwotnego planu. W myśli swojej powinien on był rzucić w oczy pryncypałowi pieniądze, jakie mu ofiarował; nieszczęściem jednak musiał je przyjąć, nie miał bowiem czem nawet na kolei opłacić swojej podróży. Romuald Kalina lubił zbytek, którego w pojęciach swoich nie mógł oddzielić od estetyki życia, i wydawał zwykle co miał, na tysiące niepotrzebnych przedmiotów, z prawdziwie poetyczną nieoględnością.
Upewniwszy się więc o korzystnem miejscu nauczyciela w Głogowie, nie troszcząc się o przyszłość, pozbył się do reszty pieniężnych zapasów. Winy zaś przykrego położenia, w jakiem się znalazł, nie myślał upatrywać w sobie samym, tylko w niesprawiedliwości losu, który dając mu pańskie gusta i usposobienia, nie dał mu zarazem potrzebnych środków.
Z tego powodu gdyby mu kiedykolwiek przyszło opowiadać zajście z hrabią Romińskim, Romuald byłby twierdził bez zajęknięcia, iż rzucił mu w oczy ofiarowane pieniądze, i czyniąc to we własnem przekonaniu, nie popełniałby kłamstwa, gdyż wolą jego było rzeczywiście tak postąpić, to zaś, co się dalej stało, nie stało się z jego winy, lecz wypłynęło z siły okoliczności.
Tym sposobem Romuald Kalina poetyzował wiele rzeczy, nietylko w koło siebie, ale i w sobie samym, poetyzował z dobrą wiarą nietylko uczucia, wrażenia, ale i uczynki swoje, nie domyślając się bynajmniej, iż to w zwyczajnej prozie życia nazywało się po prostu kłamstwem. Działo się to u niego za sprawą jakiejś nieudolności opowiedzenia rzeczy naturalnie; wyobraźnia mięszała się do realnych wypadków, podnosząc je do miary