Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 147.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mogła. Jedynem niepodobieństwem dla niej było nie widzieć go więcej.
A tymczasem mijały godziny, mrok zapadał, gwiazdy zapalały się na niebie i świeciły wśród błękitów spokojnie i jasno, jak gdyby urągając swym migotliwym blaskiem niepokojom ich ducha.
Natalia zerwała się z miejsca, dusiła ją atmosfera zamkniętego pokoju, piersiom brakowało powietrza. Myśli biegły ku Romualdowi; czuła dobrze, iż dzień ten tak burzliwy dla niej, dla niego także nie mógł upłynąć spokojnie, że z nim także stało się coś, czego ona wiedzieć nie była w stanie.
Powstała z miejsca i zaczęła szybkimi krokami przebiegać swój pokoik, pragnąc rozwalić te ściany, zniweczyć zapory. Zdawało jej się, że jest tu żywcem zamurowana, odcięta od reszty świata, i dręczona wzrastającą trwogą, zbliżyła się do okna. Jak wiemy, okno to wychodziło na obszerny trawnik, rozciągający się z tej strony pałacu, z boku jednak były cieniste szpalery, których głębię zalegała cisza i ciemność.
— Duszno mi — szepnęła księżniczka, opierając się o przymknięte okno.
Drylska przestraszona, otworzyła je szeroko, a Natalia odetchnęła pełną piersią, spoglądając na cichą półsenną naturę, spowitą cieniem nocy, jakby zapytywała gwiazd, kwiatów i liści, dlaczego ona jedna wśród spokoju świata, stanowi fałszywą nótę? dlaczego, kiedy te miliony świateł zawieszonych w przestrzeni, krążą drogą zakreśloną z góry, kiedy ptaki i owady unoszą się swobodnie w kierunku dowolnie wybranym, ona jedna obdarzona uczuciem i myślą, zmuszona jest iść wbrew sercu swemu, wbrew duchowym potrzebom, wbrew woli? I w milczeniu załamała ręce, czuła, że tak dalej być nie może.
Nie dla niej jednej godziny wieczoru upływały w ten sposób. Romuald powrócił do siebie od hrabiego w stanie