Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 124.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Sądziłam — rzekła — iż ta błękitna książeczka pochodzi od hrabiego Leopolda, dlatego nic nie mówiłam.
Natalia wiedziała dobrze, iż nigdy skarbu swego nie wydobyła przed Drylską, nie mogła więc pojąć, jakim sposobem ta posiadała jej tajemnicę, bo nie podejrzewała wcale zwyczaju, którym ochmistrzyni posługiwała się z tak dobrym skutkiem.
— O, niech się księżniczka darmo nie zapiera, a lepiej powie mi wszystko — rzekła niezręcznie nauczycielka, usiłując korzystać z tej chwili.
Słowa te oprzytomniły Natalię.
— Ja się niczego nie zapieram — rzekła dumnie.
— I nic mi księżniczka nie powie?
— Nie mam też nic do powiedzenia.
Drylska rzuciła jej z pod oka złe spojrzenie; nie nalegała więcej, wiedziała, iż to byłoby zupełnie daremne, a potem zajęta była układaniem w obecnych okolicznościach planu obrony i postępowania.
Nie ulegało wątpliwości, iż uczyniła ważne, chociaż niezupełne odkrycie, należało tylko zeń skorzystać.
Drylska więc zaczęła się czemprędzej ubierać, a gdy księżniczka także, powróciwszy do swego pokoju, przywołała swoją pannę służącę, ochmistrzyni nieznacznie wysunęła się na kurytarz i udała się do apartamentów hrabiny Aurelii.
Hrabina tylko co się przebudziła, kazała więc natychmiast wpuścić ochmistrzynię.
— Cóż to się stało? pani Drylska — zapytała, siadając na łóżku.
Nauczycielka tymczasem ułożyła twarz i całą postać; miała minę tajemniczą, widoczne było, że coś wie, że zdołała coś odkryć i z tą ważną tajemnicą pospieszyła tak rano.
— Pani hrabina miała słuszność wczoraj — rzekła spuszczając oczy.