Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 123.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na wszystkie strony, coraz groźniejsze nadając im znaczenie. Ochmistrzyni tymczasem nie zważając na to, mówiła dalej:
— Oj księżniczko, księżniczko, chciałam właśnie wczoraj o tem wszystkiem powiedzieć, ale cóż, księżniczka myślałaś właśnie o niebieskich migdałach i nie chciałaś mię puścić. Hrabina Aurelia bardzo rozgniewana.
— Wiem o tem, moja Drylsiu, wszyscy się na mnie gniewają.
— Bo też jak można było zrobić taką niedorzeczność i odmowić hrabiemu Leopoldowi?
— Nie mów mi o nim; dobrze iż raz sobie pojechał.
— A toż dlaczego? Nie pojmuję, czemu nie podobał się księżniczce? Taki młody, śliczny, hrabia i taki bogaty?
Natalia wstrząsnęła głową z oburzeniem.
— Doprawdy, hrabina Aurelia ma słuszność, kiedy powiada, że księżniczce Bóg wie co w głowie siedzi. Ja sama to uważam.
— Ty, moja Drylsiu? — podchwyciła Natalia z pewnym przestrachem.
— Tak jest; księżniczka cały dzień, a może i całą noc siedzi z rozpuszczonymi włosami, powtarzając półgłosem jakieś tam wiersze.
— Wiersze? — zawołała cała w ogniach, tak, iż ochmistrzyni domyślić się musiała, że trafiła na punkt drażliwy.
— O, jak się to księżniczka zarumieniła! A taż błękitna książeczka?
— Na miłość boską, co ty mówisz?!
Pomięszanie jej było tak gwałtowne, iż nie usiłowała nawet go ukryć. Oddziałało ono na ochmistrzynię; czuła, iż trafiła na trop tajemnicy, której wyświecenie zbawić ją mogło. Dlatego ciągnęła dalej, nie zważając wcale na błagalny wyraz, zawarty w głosie Natalii.