Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 029.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja nie wiem — odparła zmięszana.
— Widzisz więc, że na prawdę jesteś dzieckiem, a co gorsza, dzieckiem swawolnem i rozmarzonem. Strzeż się, to może doprowadzić cię tylko do nieszczęścia.
— Czemu?
— Bo życie nie sprawdza marzeń nigdy, nigdy, pamiętaj o tem.
— A jakże to wiesz? albożeś marzyła kiedy, ty Aurelio?
Wargi starszej siostry zadrgały lekko, nieznacznie pod uśmiechem, który z nich nigdy nie schodził; pochyliła głowę nad robotą i milczała przez chwilę.
— Nie chodzi tu o mnie, ale o ciebie, Natalio — wyrzekła po namyśle.
— A cóż chcesz, żebym robiła sama jedna w tym zaklętym pałacu, kiedy mi nawet myślić zabraniasz? — odezwała się dziewczyna, w której wybuchały długo tłumione bunty.
— Owszem Natalio, chciałabym, abyś myślała rozsądnie.
— Alboż ty pytasz się o myśli moje? Kto ci powiada, że właśnie nie są takie, jak być powinny?
— Ażeby myśleć, trzeba znać życie koniecznie, a pomimo, iż masz lat siedmnaście, nie widzę, abyś miała sposobność mu się przyjrzeć.
— To już nie moja wina.
— Życie jest smutne i brzydkie, wierz mi; nie spiesz się do niego, poznasz je aż nadto wcześnie.
— Wszyscy mi to powtarzają — zawołała dziewczyna, wstrząsając niecierpliwie głową — ale takim rzeczom nikt nie wierzy na słowo. Więc miałabym zawsze żyć tutaj, zamknięta, ażeby uniknąć jakiegoś tajemniczego nieszczęścia? A któż ci powiada, że mi tu nic nie brakuje, że mi nie duszno, nie tęskno? Są chwile, kiedy czuję, iż mię krępują niewidzialne więzy, i chciałabym je rozerwać jakimbądź kosztem; są chwile, kiedy wolałabym zobaczyć grom jakiś, niż tę wiecznie jednostajną spokojność.