Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 400.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Żyć nie możesz: ani nocy,
Nawet godziny, minuty,
Że i w jedném oka mgnieniu,
Dzień dąb rąbiesz, czasem dłużéj,
Jako proch zdmuchniony z stołu,
Ale trudnoż się do drzewa,
Co ma dąb przed wiszem lekkiém,
Owszem, więcéj dano słomie.
Długo róża czasu czeka,
Aż śnieg ztaje, aż mróz minie,
Zawsze dopędzi od Flory.
Czasem ledwie dzień obaczy,
Umrze: tak wiośnie, jak latu,
Zawsze ścina, zawsze mrozi.
Rychléj niż róża w dziardynie,
Jeśli ma dobre schowanie,
Przetrwa jednego po drugim,
A wzdy najduższy mężczyzna,
Bo ma siła przed człowiekiem.
W mierze: sto go mówią gnoi,
Wzrostu, tyleż ludziom świata,
Już trzeba myśléć o śmierci.
Snadno człowiek nogi zadrze.
Bo nie tylko każde lato
Niepewne: nigdy swobodnie,
Ani dnia mając w swéj mocy;
Tak jest ludzki rodzaj struty,
Wszyscy podlegli zginieniu.
A nam w punkcie śmierć posłuży,
Lecim opłaznie do dołu.
Marna przypodoba plewa,
To ma trzcina przed człowiekiem,
Bo się ta ugnie, on złomie.
Krótko rzekszy: nic słabszego.
Cóż wzdy jest człek? nic: sen, mara,
Przecie ten kawałek błota
Wiecznego smak, w niebie gody,
Jeden dzień głupi na ziemi!
O Boże wielkiéj dobroty,
Serca mego Stwórco święty,
Rydlem którym-em otwierał,
Stwierdź nadzieją zmartwychwstania.
Nie masz od ciała naszego.