Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 315.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Sam wywiódł wojsko w pole, sam go z góry pędzi;
Czy oszalał? czy się wściekł? tak woła, tak zrzędzi!
Chciałby na nas obalić lasy i werteby,
Tak nagle, tak gorąco szedł do téj potrzeby.
Jeszcze większa część naszych wczorajszą wyprawą
Ubezpieczonych spała i dopiéro wrzawą
Głosów ludzkich, grzmotem dział, nawałnością koni
Obudzą się i porwą, jako oparzoni.
Zmyka straż Lubomirski, co dopiéro w dniowym
Placu była stanęła, i pod Denofowym
Beloardem osadzi przed broną załogę.
A tymczasem trębacze po obozie trwogi
Głoszą, grzmią kotły larmo; lecz wychodzić w pole,
Ani wojska szykować, sam czas nie wydole,
Ani miejsce po temu: bowiem Turcy chmurą
I góry i co rówien zalegli pod górą;
Więc do wałów co żywo, co żywo z muszkiety
Do koszów między swe się bierze parapety,
Czekają rychło na cel, gęstwą tak szkaradną
Na działa i ich rury bisurmanie padną.
Ale ci kiedy już-już trzeba było skoczyć.
Spuszczą z pierwszéj ochoty i poczną się boczyć.
Hałła! hałła! więcéj nie, chłysnąwszy po czarce
Masłoku, on swój impet obrócili w harce.
Naszy téż kto na koniu, kto się czuł na sile,
Ochotnie im pomogą takiéj krotofile,
Komu hetman pozwoli; tymczasem w majdanie
Konni, w szańcach piechota pogotowiu stanie.
Do nocy prawie trwały harce i gonitwy,
Gdzie naszych kilku padło z Korony i z Litwy:
Tam Hryniecki dzirytem przez pancerne nity
W poły prawie, w skroń Morsztyn z Cedrowskim przebity.
Tam Floryan Pisarski odniósł w ręce prawéj
Postrzał, w ramieniu Wężyk mężny z swój Widawy.
Tyle naszych przez zbroje, pancerze, misiurki,
T rannych i zabitych; pójdźmyż między Turki,
Z których żaden niczém się nigdy nie zasłoni,
Żeby siebie i lotnych nie obciążyć koni.
Chynąć się jako trzcina po obudwu łęku,
We wszytkim biegu z ziemie wziąć dzidę do ręku,
Wprawo, wlewo, jako broń nieprzyjaciel niesie,
Wypaść z siodła i zaś go w tymże osieść czesie:
To zbroja, to ich puklerz; lecz i na te kugle