Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 306.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nakoniec sentencya ta plac otrzymała;
Chwytać raczéj fortunę kiedy skrzydła poda,
Bo jako zwykle w marcu niepewna pogoda,
I często tę godzinę, przez którą, się śmieje
Słońce, dżdżem całodniowym Saturnus obleje;
Tak szczęście swéj nad nami wetuje pieszczoty,
Na łokciach prawie swoich piastując nas póty,
Póki w trzymaniu serce i afekt nasz czuje.
Lecz jak w górze obaczy naszéj sławy buje,
Upuści nas aż na dno i tym ztłucze szkodniéj,
Im lepiéj, im nas dotąd trzymało łagodniéj.
Z Turkiem sprawa, któremu, jako wziął trzy światy,
Pierwszy raz dziś przychodzi wojnę przez traktaty
Z nami kończyć. O cuda! gdzie cesarz osobą
Swoją stoi, my króla nie widzimy z sobą.
Hetman nie król; nie hetman, namiestnik hetmanów,
Tyle grozy, tyle ma siły nad poganów,
Że tak srogą zawziętość, impet tak zażarty
Dotąd szablą wytrzyma i skończy przez karty.
Więc nie gardzić pokojem, kiedy go chcą szczerze.
O! gdyby z nami król nasz był w téj tu kwaterze,
Niktby na to cnotliwy nie dał swego zdania,
Żeby posłów do Turków słać dla traktowania;
Ale gdy nasz we Lwowie siedzi Zygmunt trzeci,
Niech mówi, kto chce, co chce, nie nas to nie szpeci,
Że z tak wielkim monarchą, choć w jego taborze
Pokusimy daléj się miru w rozhoworze.
I na tem rzecz otanęła. Wątpliwość zaś druga,
Kogoby potkać miała tak znaczna przysługa?
Kogoby do tak głównéj posłem użyć sprawy?
Komu życzyć w traktatach wiekopomnéj sławy?
Chcieli senatorowie prawem należytym,
Właszczyć sobie tę pracą; z drugą stronę przy tym
Stanęli komisarze rycerskiego koła,
Że ich sama ta praca, ta funkcya woła.
Tak się zgodzą nakoniec, że jeden z senatu,
Drugi komisarz posłem z Turki do traktatu;
Z tych Sobieski, z tamtych był Żórawiński rzędu,
Równi oba i godni takiego urzędu.
Andrzéj Szołdrski, pieczętarz Władysławów, który
Dostojeństwo gnieźnieńskiéj miał prepozytury,
Człowiek wielki z rozumu, wymowy i cnoty,
Z Szembekiem Aleksandrem naznaczony do téj