Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 285.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Murzyn i sam pieszczony, słysząc Dilawera,
Widzi, że słowa jego prawda była szczera;
Życzy jak najprędszego do domu pośpiechu,
Nie chciałby zimowego z czarną skórą blechu,
Chybaby miał na Lachy sposób Osman iny,
Nagie do nich po śniegu wypuścić Murzyny
Pod orlemi forgami; téj giaurzy wiary,
Że nam podobne farbą ich dyabłów poczwary.
Przytém, co ma rozumu a cesarskiéj łaski,
Wda się w to, żeby rychło hellesponckie piaski
Przywitać, i w lubym się oglądać Stambole,
Puściwszy psom i wilkom zasmrodzone pole.
Wezyr na swego czoła pamiętając zmarski,
Potrafi w to, że spełna będzie honor carski.
To sprawiwszy Dilawer śle po Zielińskiego,
I dawszy wielkie znaki afektu dobrego
Słowy wyśmienitemi, obłapi go mile,
Prosi, żeby nie biorąc darmo długiéj chwile,
Stanęli tu posłowie, którym prawo wieczne
Jako przyjazd, tak odjazd waruje bezpieczne.
Co jeśli chcą zamianą, albo otworzystem
Zawsze wezyr utwierdzić będzie gotów listem.
A ten Bóg, który pokój, który lubi zgodę,
Zdarzy go i wam i nam w téj wojny nagrodę.
Z tém Zieliński już samym przyjechał wieczorem,
I dziś się nie mógł widziéć z Chodkiewiczem chorem.
Noc była, a gdy miesiąc wstawał złotorogi,
Szarą poświatą ziemskie widoczył podłogi.
Nie każdy śpi, co chrapi; toż i naszy wstają
Zaporowcy i cicho rzekę przebywają;
Cicho w obóz turecki, co na tamtéj stronie
Dniestru, pomkną, zwykłéj swéj ufając fortunie.
Ani ich omyliła: jeśli kiedy bowiem
Jako dziś, w ciemnym mroku wzrokiem patrząc sowiem,
Dokazali odwagi i pogan nasiekli,
I zdobycz niezliczoną z wozami przywlekli.
Gdy tam i sam bez wstrętu chodzą po taborze,
Jako więc lew w zawartéj grasuje oborze,
Albo wilk choć napchany, co się tylko ruszy,
W tém zaraz kieł zażarty, w tém paszczekę juszy;
Trafią, gdzie Omer basza między gęstym gminem
Arabów, pod jedwabnym chrapi baldekinem;
Temu skoro we śpiączki łeb utną szkaradnie,