Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 244.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wstawaj i przetrzyj psiną zaślepione oczy.
Dopiéro tryumfował, ali w godzin kilka
Puścił skrzydła, podobien do zmokłego wilka;
Wlecze swój lud do pola, tak smutny, tak cichy,
Rzekłbyś, że do pogrzebu kto prowadzi mnichy;
Bo gdzie serce niezbyte opanują tchórze,
Stem go kijów na słońce z kąta nie wyorze.
I Turcy chociaż wszytkich znajomych gór szczyty
Ogarną i końskiemi osypią kopyty,
Nie mają z tą odwagi, chociaż w polu gołem
Garść widzą naszych, żeby czoło potrzéć z czołem;
Lekkich się tylko harców kontentując gony,
Czekając rychło wieczór zżenie z placu strony.
Ale skoro Chodkiewicz między ich buńczuki
Dostrzeże swéj chorągwie, jakby mu na sztuki
Serce rąbał, wraz go żal i wstyd i gniew weźmie,
Tedy w górę wejźrawszy: „O Boże! jużeś mię
Dziś na wieki zapomniał, i już w téj rozpaczy
Umrę? i biedny starzec w kraj pójdę rozpaczy?
W tếj obeldze dni moich dopędzam ostatek,
W ręku widząc pogańskich, o żalu! ten płatek,
Na którym znak okrutnéj twéj śmierci, na którem
Katalog spraw i mego żywota, nie piórem,
Ale szablą spisany, i nie inkaustem,
Ale krwią, którą pod nim rozlewałem chustem,
Twoich świętych kościołów, twojéj broniąc chwały;
Tu blizny ran uczciwych, tu-m liczył postrzały,
Tu garb i długoletniéj starości méj rugi;
Tu Tobie i ojczyźnie oddane zasługi.
I chciałem, ale opak twéj się zdało radzie,
Żeby wisiał przy prochu i mych kości składzie,
Anoż nasza po śmierci, o kawy, o bajki,
Nieśmiertelność na świecie, kawałek kitajki!
Ale tam, tam (dźwignąwszy obie w niebo dłoni)
Sława, tam się brać trzeba, cne rycerstwo, do niéj!“
Tak rozrzewniony starzec lutuje swéj szkody,
A gdy otrze rozkwitłe z mokrych łez jagody,
Skoczy, gdzie Sokołowski wziął, po Rusinowskim
Zabitym, nad żołnierzem starszeństwo lisowskim.
I rozkaże, zegnawszy z placu harcowniki,
Uderzyć o tureckie trzema pulki szyki,
Za ich jako na równię z tych gór zwlecze w pole;
„Idź w boży czas, idź śmiało, mężny mój Sokole!“