Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 231.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Między naszym obozem a kozackim wałem,
Lermunt się oszańcował z swoim pułkiem całem,
Przydał Węgrów do niego litewski marszałek,
I książę na Zasławiu i Jelski; i działek
Polnych tam kilka weszło; a gdy nowe ćwikle
Osman w polu obaczy, naprzód każe zwykle
Straszne toczyć machiny, i z odległych krzaków,
Żeby ich nie odbito, strzelać na Kozaków,
Ale bez wszelkiéj szkody; na Denoffy potém
Ogromnym niespodzianio uderzy obrotem.
Gdy Lermunt z pomienioną tych panów piechotą
W bok ich sparzy, musieli umykać z sromotą,
Że się darmo o one kusili reduty.
A wzdy przecie humoru nie tracąc i buty,
Palą z dział przeciw saméj Lubomirskiéj bramie
Dosyć zblizka, bo naszy kule po majdanie
Zbierali, a co większa, tak szkodliwe wiory
Przenosiły i namiot, w którym leżał chory
Królewic; więcéj szwanku w ludziach ani w bydle
Nie było; stał Gliniecki na tém prawie skrzydle,
Trzymając straż placową, wódz usarskiéj roty;
Tego skoro siekane namacają gloty,
Skoro zginął Jarczewski towarzysz, i koni
Kilka padło w szeregach, na bok się kęs skłoni;
Turcy téż oglądawszy wkoło nasze wały,
Do swego się obozu wrócili i z działy.
Nazajutrz, skoro Tytan kraje obiegł spodnie,
I nad tym horyzontem swe zażegł pochodnie,
Co żywo się do robót, i Mars téż swych ludzi
Ze snu do krwie, do zbroje, przez trąbę obudzi.
Śmierć z kosą na musaty, nieszczęśliwa Parka,
Niejednemu zbiegłego dotrząsa zegarka.
Rozkazał był Chodkiewicz, tocząc obóz zrazu,