Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 202.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ledwie dźwignął z pościeli spracowane członki,
A już mszą świętą drobne ogłaszają dzwonki.
Toż pierwszych pułkowników otoczony gronem,
Tam szedł, gdzie pod namiotem stał ołtarz przestronem,
I pokornie skłoniwszy starzałe goleni,
Uważa, jako się Bóg we krwi swojéj wspieni
Na krzyżu, gdzie go sroga złość ludzka rozbije,
Jako w ciężkiém pragnieniu żółć i ocet pije;
W jakiéj męce umierał, w jakiém urąganiu,
Żeby sprawiedliwemu wyjął nas karaniu.
I jako ten w szczęśliwéj zostaje otusze,
Który umyślnym grzechem nie spyskławszy dusze,
Ciała nie oszpeciwszy wszeteczną przywarą,
Tu żywot Stwórcy swemu oddaje ofiarą,
Nie padszy na chytrego czarta gołoledzi,
Tu dla jego imienia ochotnie krew zcedzi!
Jeszcze mszy świętéj hetman dobrze nie dosłucha,
Kiedy go z pola nowa dojdzie zawierucha,
Že pogaństwo, wczorajszéj zapomniawszy cięgi,
Na kozackie tabory szturm prowadzą tęgi.
Tak rozumieli naszy, że po wziętéj chłoście,
Mieli który dzień siedziéć w pokoju ei goście,
Zrachować się przynajmniéj, albo krótkim mirem
Trupy zebrać, nie dać ich psom i krukom żerem.
Ale ci im znaczniejszą w sobie klęskę czują,
Tym bardziéj tego tają, tym mniéj pokazują;
Męztwo w twarzy, w sercu strach, noga z głową w zmowie,
Niech śmierć kto chce smakuje, im najmilsze zdrowie.
Toż gdy ćmę dział burzących w pole wyprowadzą,
Z niewytrzymanym grzmotem razem ognia dadzą
Do naszych Zaporożców, i tak sobie tuszą,
Jeśli ich nie pobiją, że pewnie pogłuszą,
Albo kulmi zasypą; ale ci pod piastą,
Gnojem nafasowaną, tną siem odenastą,
Aże skoro się ku nim ta chaja zagości,
Wtenczas do samopałów, pokinąwszy kości,
Każdy swego wymierzy i pewnie nie chybi,
Ale gdzie dusza mieszka, tam mu kulę wścibi;
Więc kiedy ich zmieszają i zmylą im szyki,
Suną się do nich w pole z rzeźwemi okrzyki,
A kto co w ręku trzyma, tém się mężnie pisze.
Oszczepy, rohatyny, szable i berdysze,
Skoro do nich pod dymem przypadną jak z proce,