Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 199.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Że straż stoi, że się ich Polacy nie wstydzą,
Usarze drzewa w tokach, pancerni nabite
Podniosą bandolety, a wszyscy dobyte.
Biorą szable na temblak, Turcy téż z ferworu
Spuścili; wzdy zwykłego nie tracąc humoru,
Harce zaczną co lżejszy, z okrutnym okrzykiem,
One ćmy nieprzejźrane postawiwszy szykiem.
I z naszych kto ochoczy nie byli od tego:
Gdzie z pod znaku towarzysz padł Grzymułtowskiego,
Tam Krysztof z Eliaszem Arciszewscy oba,
Kędy ich nieśmiertelnéj sławy pierwsza próba;
Odpuśćcie, że was lekkiém wspominać śmiem piórem,
Godni Homera, kiedy Poluksa z Kastorem
Rycerskiemi na górne sfery wiezie dziéły;
Lecz i was nie zamknęły ojczyste mogiły,
Komu po krajach świata stawiają kolumny,
Trudno się ma do grobu zmieścić i do trumny!
Niechaj się przyzna Hiszpan, zapłoniwszy lice
Wstydem, wielekroć wam się prosił w Ameryce,
Wielekroć do Zygmunta pisał o przyczynę,
Żeby was zwiodł z Holendry w jego mieszaninę;
Niechaj z sławnym Dania powie Ultrajektem,
Jakim wam żołd do śmierci syłały respektem!
Choć-eście już w ojczyźnie, ostatniej ćwiczyzny
Dni swoich dopądzali, któréj robocizny
Smoleńsk świadkiem młodszemu, gdzie pod twardą zbroją
Dwa tysiąca ludzi miał za komendą swoją.
Starszy, acz ciężką pracą, już skrzywiony ciałem,
Po Przyjemskim, armatnym został generałem.
Po Zygmuncie Przyjemskim, tego, by najskromniéj
Chciała, wzdy bez łez nigdy Polska nie przypomni.
Ale że ich już z wierzchem pełne są kroniki,
Powracam pod chocimskie między harcowniki,
Między których gdy przyszłéj ufając fortunie,
Dwu Arciszewskich braci rodzonych się sunie,
Każdy swego obali; tam Krysztof przez ramię,
Eliasz w twarzy odniósł cnoty swojej znamię;
Lecz nie pierwéj powrócą, aż basze z Budzyna
Więźniem przed pułkownika przyprowadzą syna.
Tak kiedy ci igrają, Lubomirski stroną
Ukaże wojsko, które swoją wywiódł broną.
Przypadł z swojém Chodkiewicz mający po temu
Miejsce i chyżo daje znać Opalińskiemu,