Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 191.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Inakszéj na Polaków potrzeba uwagi.
Nie Budzyn tu, nie Agier, nieme mury, ale
Co piersi, to forteca, w twardéj kuta skale,
Do każdėj dział burzących trzeba wam i miny.
Takie przedtém rodziła Sarmacya syny!

Tatarowie jak rano w onych chróstach legli,
Lubomirskiego aże do wieczora strzegli,
Żeby się tam nie mieszał, gdzie blizkie swéj ściany
Koniecznie chcieli Turcy znieść Zaporożany.
Choć mu dusza piszczała i miał okazyje
Kruszyć o bok pogański sudanne kopije.

Dopieroż pyszny Osman trochę pod się z chwostem,
Skoro cały dzień przetrwał niepotrzebnym postem,
Siada do swéj wieczerze, ale w gębę kęsa
Nie włoży, choć świeżego dostatek ma mięsa.
Naszy gdy dniem dzisiejszym przyszłe szczęście zmierzą,
Dwakroć mają weselszą niż obiad wieczerzą.
A coraz słonecznego wetując upału,
Kto ma czém, napiją się do siebie pomału.
Chodkiewicz skoro obóz sam wkoło objedzie,
Sam posłuchy, sam straże placowe zawiedzie,
Ledwo twardą z starego zbroję zdejmie grzbietu,
Zaraz rady wojennéj sprasza do sekretu.
A skoro miejsca wszyscy swe zasiędą rzędem
Wedle lat i kto jakim uczczony, urzędem,
Swoje naprzód krótkiemi powie słowy zdanie:
„Dzień dzisiejszy pokazał, co mogą poganie,
O bracia! ludzie to są mdli, nadzy i goli,
Samém larmem, z którego palec nie zaboli,
Bić nas chcieli, i samém (mówić muszę z śmiechem)
Dział burzących z pola nas chcieli zegnać echem.
Liczba im serce czyni i gęste pomiotła,
Które wiszą nad niemi, sama-by się gniotła
Ta zgraja, bo nam nigdy nie wyrówna w siły,
Gdybyśmy im raz w polu obrócili tyły.
Tak mi się zda, żeby się raz z pogaństwem zwadzić,
Armatę pozasadzać, wojsko wyprowadzić,
A w ostatku Bóg z nami! Wiém, że przy tém haśle
Wszytko smarownie, wszytko pójdzie jak po maśle.
Zwłoka na obie stronie; im czekamy dłużéj,
Že się poganin czasem i wielkością znuży,
Tym nam się rychléj przyda ta przypowieść cudnie: